wtorek, 23 października 2012

1. Człowiek w zwój zaklęty, czyli co Pennywise robi w majtkach Cthulhu [1/3]

Witajcie!
W dzisiejszej noci poznamy tragiczną historię Juliana w zwój zaklętego. Dowiemy się z niej, co łączy Cthulhu i Pennywise, jak uprawiają seks potwory, czym zajmują się po godzinach Czarni Jeźdźcy i poznamy Słowo, Którego Nie Wolno Wymawiać.
Indżoj!
Analizują: Leleth, Wiedźma i Ilmariel, wtrąca się Lucyferowa.







-->Sherrilyn Kenyon, „Fantasy Lover”, tłumaczenie: Filipina, Alirah (tak, amatorskie, co dodaje uroku. Trochę przecinków poprawiłam, bo bolały mnie w oczy)



LEGENDA STAROŻYTNYCH GREKÓW
Mający nadludzką siłę i niezrównaną odwagę - błogosławiony przez bogów, budzący strach wśród śmiertelników i pożądanie wśród wszystkich kobiet, które go widziały.
Był człowiekiem, który nie znał praw ani żadnych granic.
Swymi umiejętnościami w walce i olbrzymim intelektem mógł rywalizować z takimi bohaterami jak Achilles, Odyseusz oraz Heracles, i było napisane, że nawet sam potężny Ares nie mógłby pokonać go w walce.

No HeraCles zwUaszcza. Interesujący jest wybór niespecjalnie wykształconego mięśniaka oraz sfochanej primadonny do porównania intelektu, jeden Odyseusz ma tu rację bytu. A w ogóle to gdzie było napisane?
Jo, silniejszy od boga wojny? Zeus, bój się!

Jakby opinii potężnego boga wojny było za mało, mówiono też, że w dniu jego urodzin, bogini Afrodyta ucałowała jego policzek, i zabezpieczyła na zawsze jego miejsce w pamięci śmiertelników. Błogosławiony przez boski dotyk Afrodyty, wyrósł na mężczyznę, któremu żadna kobieta nie była w stanie odmówić swego ciała. Gdy przechodził do sztuki miłości – jego wytrzymałość wychodziła poza wszystko, do czego zdolny byłby zwykły śmiertelnik. Jego żądze – gorące i dzikie - nigdy nie zostały poskromione. Albo zanegowane.
Ten pocałunek Afrodyty jest lepszy niż viagra i hiszpańska mucha.
A tak właściwie, JAK się neguje żądze?
No wiesz, nikt mu nigdy nie powiedział, że tak naprawdę nie jest wielkim samobieżnym penisem. Czy coś w tym stylu.

Złocisty odcień skóry i włosów, błysk w oczach wojownika, oraz - jak mówiono - sama jego obecność, wystarczyła, by zaspokoić kobiety, a jedno dotknięcie jego dłoni niemal pozbawiało je wzroku z przyjemności.
Nikt nie był w stanie oprzeć się jego urokowi.

Nikt nie był w stanie”… znaczy, że to nie tylko o baby chodzi?
Znaczy, szlak jego wędrówek znaczył jęk szczytujących na jego widok lasek, a nie wykluczam, że i lasków.
Nikt, baby, chłopy, kozy, owce, a wiewiórki uciekały z piskiem na drzewa. Swoją drogą ciężkie życie, przechodzisz gdzieś, a wszyscy na twój widok mają orgazm.
Prawie jak Jack Harkness... tyle, że nie.

I tak z zazdrości spadło na niego przekleństwo. Jedna z klątw, która miała nigdy nie zostać złamana. [Oczywiście. Zapamiętajmy to. Oj tam, na pewno był jakiś dopisek małym druczkiem...]
Podobnie jak w przypadku biednego Tantalusa - jego losem zostało wieczne szukanie i dążenie do zaspokojenia… i niemożność osiągnięcia go.
Tantalus akurat niczego nie szukał, bo przedmiot swojego zaspokojenia miał pod nosem.

Dolą wojownika było być wzywanym i dostarczać przez swój dotyk przyjemności i całkowitego nasycenia niewieście. Od pełni księżyca do pełni księżyca, będzie on leżał z nią, kochał się z nią, aż znów zmuszony zostanie do opuszczenia tego świata.
No cóż, jeśli miał przez miesiąc wyłącznie LEŻEĆ, to jednak śmiem nieco wątpić w te niesłychane umiejętności…
A ja myślałam, że dolą wojownika było walczyć, a to, co tu opisano nazywa się troszkę inaczej. Ale co ja tam wiem o życiu...

Ale ostrożnie, jeden dotyk wojownika wypala się niczym piętno w pamięci jego kochanki. Żaden inny człowiek nie będzie w stanie zaspokoić jej ponownie. Ponieważ żaden zwykły śmiertelny mężczyzna nie może przyrównać się do mężczyzny tak pięknego. Tak gorącego. Tak zmysłowego.
Oto przeklęty.

Zaraz, z tego, co ja tu czytam, przerąbane to miały kochanki. A pan piękny cierpiał, bo...?
Był taki gorący, że można było na nim smażyć steki, więc kochanki używały go czasami zamiast grilla.
Tak, tak, kapujemy, na cóż życie erotyczne, gdy nie orze cię astralny żigolo.

Julian z Macedonii. Przytrzymaj go przy swych piersiach i zawołaj trzy razy, a twój głos poleci jak na skrzydłach pod ciężkim północnym niebem [ciężkie niebo… no, to jest jakieś wyjaśnienie, niektórym już chyba spadło na głowę], rozświetlonym księżycowym światłem pełni. Wtedy on przybędzie do ciebie, i aż do następnej pełni księżyca, jego ciało będzie na twoje rozkazy. Jego jedynym celem będzie uszczęśliwianie cię, służenie ci.
Smakowanie cię. W jego ramionach poznasz prawdziwy raj.

Uhm. Czyli najpierw trzeba przytrzymać faceta, który dopiero ma przybyć. Ach, to zapętlenie czasoprzestrzeni.
Mówiłam, że Jack w tym maczał palce.
Zew głodnych cycków...

Po tym wstępie przenosimy się do heroiny:

- Kochanie, potrzebujesz, by ktoś cię jak najszybciej przeleciał.
Grace Alexander wzdrygnęła się słysząc donośny głos Seleny, który poniósł się po wnętrzu małej nowoorleańskiej kawiarni, w której siedziały i kończyły obiad złożony z czerwonej fasoli i ryżu. Na jej nieszczęście, głos Seleny posiadał oktawy, które mogły nieść się wyraźnie nawet w czasie huraganu.
A odezwała się w trakcie chwili ciszy w małym, zatłoczonym pomieszczeniu.
(…)                                                                              
- Wiesz, to prawda. - Selena zrównała z nią i kontynuowała myśl. - No wiesz, na miłość boską, Grace, ile to już minęło? Dwa lata?
- Cztery.- odpowiedziała w roztargnieniu. - Ale kto by liczył?
- Cztery lata bez seksu? - Selena powtórzyła głośno z niedowierzaniem.
[Wszak to niemożliwe, aby tyle przetrwać]
Ignorując jak zwykle zainteresowanie otoczenia Selena kontynuowała myśl nie zatrzymując się. - Nie mów mi, że zapomniałaś, że mamy wiek elektroniki? Och, no wiesz, o co mi chodzi.
Szkoda tylko, że ja nie wiem. Bo jeśli o wibrator, to wszak Grace nie powiedziała, że obywała się te cztery lata bez masturbacji, tylko bez seksu.
Elektronicznego wibratora nie widziałam jeszcze. Może chodzi o przeprogramowanego terminatora?

A w ogóle to ciekawa jestem - czy któryś z twoich pacjentów wie ile czasu obchodzisz się już bez seksu?
Ach, oczywiście, że powinna opowiadać o swoich prywatnych sprawach pacjentom.
Powinna mieć osobną tabliczkę na drzwiach z tą wstrząsającą informacją.
Postuluję specjalny licznik na ścianie gabinetu.

- Aha, Dr Sex. Widzę to tak. - Selena powiedziała z imitacją głosu dr.Ruth. - Siedzisz sobie, słuchając wynurzeń na temat najintymniejszych szczegółów ich życia seksualnego,
podczas gdy sama żyjesz jak pełnoetatowy członek Klubu Teflonowych Rajstop.

Seksuolog musi bzykać, a psychiatra zwariować, rozumiem.

Porzucając akcent dodała: - Nie mogę uwierzyć, że po tym wszystkim, co słyszysz w trakcie sesji, twoje hormony nigdy nie burzą się.
Do seksuologa przychodzą raczej ludzie z problemami, nie chcący się pochwalić swoim życiem seksualnym, więc bardziej prawdopodobnym wydaje mi się, że libido by jej od tego spadło.

Grace posłała Lenie rozbawione spojrzenie. - Tak, okej. Jestem seks terapeutą. Nie pomogę zbytnio pacjentom, jeśli w trakcie sesji, gdy muszę słuchać ich problemów, będę sobie robiła dobrze i przeżywała la petite mort. No przepraszam cię bardzo, Lanie, ale za to bym straciła licencje.
- Cóż, nie rozumiem jak możesz im doradzać, w sytuacji, gdy sama nie masz życia seksualnego.

Nie widzę problemu w tym, że seksuolog nie utrzymuje przez dłuższy okres czasu z nikim stosunków seksualnych – nie musi. Jednak, jak dowiemy się niebawem, Grace nie ma życia seksualnego, bo ma traumę po swoim pierwszym razie, bowiem jej partner okazał się bucem. Skoro przez cztery lata nie potrafiła poradzić sama sobie, zaiste, czyni ją to osobą świetnie kwalifikowaną do pomagania innym.
Szewc bez butów chodzi. A seksuolog z traumą seksualną.

Na szczęście Selena wpada na pomysł rozwiązania problemów Grace (btw, jakby ktoś się tak interesował moim życiem seksualnym, a tym bardziej perorował o tym publicznie, to by dostał w dziąsło).
Przenosząc się do stanowiska obok, Selena podała w niechętne dłonie Grace książkę i szybko ją przekartkowywała. Trzymająca książkę pani terapeutka robiła, co w jej mocy by nie upuścić ciężkiego woluminu.
- Znalazłam ją niedawno w tej starej księgarni przy Muzeum Figur Woskowych. Szukałam pewnej książki o psychometrii i przeglądając kolejne tomy patrzę i oto – voila!
[czyli, tłumacząc, oto – oto!] - Selena triumfalnie wskazała na właśnie otwartą stronę. Grace spojrzała w dół na obraz, a następnie zagapiła się na niego. Nigdy nie widziała czegoś takiego.
Mężczyzna na obrazie był piękny, a jego podobizna była wręcz wstrząsająco i absolutnie szczegółowa. Gdyby nie głębokie ślady
[czego? Nadpaleń. Mr Grill był tak gorący, że jego zdjęcia ulegają samospaleniu.] na stronie, gdzie rysunek został stworzony, można by dojść do wniosku, że to współczesne zdjęcie, któregoś z greckich posągów.
Nie, poprawiła się w myśli Grace - któregoś z greckich bogów.

Bo posągi nigdy nie przedstawiały bogów.
Zdjęcie zaakcentowało swą współczesność, oddzielając się od starożytnych bogów stanowczym przecinkiem.

Żaden śmiertelnik nie mógłby wyglądać tak dobrze.
Stojący absolutnie nago mężczyzna tryskał wręcz potęgą, autorytetem i dziką, zwierzęcą seksualnością.  Mimo, że stał spokojnie, kojarzył się z groźnym drapieżnikiem, gotowym w każdym momencie do akcji. Każdy mięsień na jego doskonałym szczupłym ciele wyglądał jak stworzony wyłącznie dla kobiecej przyjemności. Czując suchość w ustach, Grace ślizgała się spojrzeniem po jego muskułach, które były doskonale zharmonizowane w stosunku do wzrostu i masy ciała mężczyzny. W żołądku czuła łaskotanie, wodząc wzrokiem po wspaniale wyrzeźbionej klatce piersiowej, która błagała o damski dotyk.
Schodzący
[kto?] niżej. Do jego pępka.
A potem do jego…

...miniaturowego przyrodzenia, bo Grecy nie lubili rzeźbić wielkich pał.
To NAPRAWDĘ napisała dorosła osoba? o_O
Dorosła. Podobno. Acz w obecnych czasach nawet gimnazjalistki nie mają problemów ze słowem “penis”.
Przyzwyczajaj się, boś niewinna jeszcze jak nieobsrana łąka…

Cóż, nikt nie zawracał sobie głowy umieszczeniem tam listka figowego. I w zasadzie - czemu niby miałby to zrobić? Kto przy zdrowych zmysłach chciałby okryć jego męskość?
Na przykład heteroseksualni faceci oraz baby bez syndromu ciężkiego niedopchnięcia? Oh wait, zapomniałam, że nikt nie mógł mu się oprzeć.

Mając takie coś w domu, kto w ogóle myślałby o czymś z bateriami?
Na przykład o kalkulatorze. Albo dyktafonie. Albo prysznicu. Używanie słowa „wibrator”, podobnie jak „penis”, aŁtorkę przerasta.

Oblizując usta, Grace przeniosła spojrzenie z powrotem na jego twarz.
Gapiła się bezwstydnie
[bo patrzenie na rysunek faceta jest straszliwym powodem do wstydu] [Ona nie patrzy, ona ma orgazm przez oczy.] na ostre, atrakcyjne rysy twarzy, na diabelski uśmiech igrający na wargach wojownika. Śniada skóra na szyi wręcz prosiła, by się w nią wgryźć. Stalowoszare [stalowoszare, zapamiętajmy] oczy przeszywały równie intensywnie i ostro, jak zapewne żelazna włócznia trzymana w jednej z dłoni.
Huh, nawet nie wiem, jak to skomentować. Doktorze Freud?

Poczuła przeszywający [ostry, intensywny i atrakcyjny] pieszczący jej skórę dreszcz, równie obezwładniający i powodujący omdlenie jak parne powietrze wokół.
Mogła niemal usłyszeć głęboki tembr jego głosu
[głosu tego dreszczu, przepraszam?], poczuć ciepłe ramiona oplatające jej ciało i przyciągające do granitowej klatki piersiowej wojownika, w czasie gdy jego ciepły oddech muskał jej ucho.
To jakaś umysłowa kuzynka Belli Swan, tylko że tamta w swej minerałofilii wolała marmur.

Mogła niemal poczuć silne sprawne ręce błądzące po swoim ciele, sprawiające jej przyjemność, błądzące po najintymniejszych zakamarkach.
Dreszcz przeszył jej kręgosłup, a jej ciało wibrowało w miejscach, o których nawet nie myślała, że jest to możliwe. To był dziki i podniecający ból, jakiego nigdy jeszcze nie zaznała.

Nie wiem jak inni, ale ja tam podniecenia seksualnego w kręgosłupie nie odczuwam. Ale może dziewczę jest z innej planety.

Mrugając, zerknęła na Selenę, by sprawdzić czy również została zauroczona. Jeśli tak było, nie było po tym żadnego śladu.
Mówiłam. Potworne niedopchnięcie.

Musi mieć halucynacje. To na pewno było to!
Nie, to byli kosmici. No rrwa, a co miało być? Od kiedy fantazje są objawem halucynacji?
Diagnozuję ostre wyparcie własnych potrzeb seksualnych. Panna pochodzi z planety purytan ani chybi.

Grace próbowała zracjonalizować swoje reakcje. Przyprawy w czerwonej fasoli przesączyły się w końcu do jej mózgu i zmieniły go w papkę.
Elementy Komiczne latają nisko.

- Co o nim sądzisz? - spytała, gdy Selena wróciła do siebie, napotykając w końcu jej spojrzenie.
Grace zamrugała z wysiłkiem, próbując odciąć się od ognia, który rozchodził się po jej ciele. Jednak jej wzrok ciągle wracał do obrazu w książce i prześlizgiwał się po doskonałej sylwetce.

Okej, nie przeczę, że nawet obrazkowi mężczyźni mogą budzić dziką chcicę, ale takie wzniecanie się rysunkiem, to już nie niedopchnięcie, to jakaś wścieklizna waginy.
A ja się ciągle zastanawiam, PO CO ona pokazuje ten obrazek napalonej koleżance.

- Wygląda jak klient, którego wczoraj zarejestrowałam.
Cóż, nie była to prawda - facet, który wczoraj u niej siedział był dość atrakcyjny, ale na pewno nie tak jak człowiek na rysunku.
Nigdy nie widziała kogoś tak doskonałego.
- Naprawdę? - Oczy Seleny ściemniały, co było widocznym znakiem, że chce zacząć przemowę na temat znaków, przeznaczenia i szans spotkania.
- Tak, - odpowiedziała, przerywając Selenie zanim ta mogła się rozkręcić. - Powiedział mi, że jest lesbijką uwięzioną w męskim ciele.
Twarz Seleny wydłużyła się. Zabrała książkę i zamknąwszy ją, rzuciła spojrzenie koleżance. - Znasz naprawdę najdziwniejszych ludzi.

No, transseksualista to rzadkie dziwadło jest, prawdaż.
Na planecie purytan zapewne.

Grace uniosła jedną brew.
- Nic nie mów, - powiedziała Selena zająwszy swoje zwykłe miejsce przy swoim stole. Książkę położyła obok siebie.
- Mówię ci, TO - stuknęła palcem w środek skórzanej okładki - jest rozwiązaniem dla ciebie.

Że niby Pennywise...?!

Grace gapiła się na przyjaciółkę, myśląc jednocześnie, jak autentycznie wygląda Madame Selena, samo pasowana Pani Księżyca, siedząc nad kartami tarota, przy fioletowym obrusie, ze starym woluminem pod ręką. W tym momencie, mogła niemal uwierzyć, że Selena była obdarzoną magiczną mocą Cyganką.
Gdyby wierzyła w takie rzeczy.
[to co? No, gdyby wierzyła, to by mogła uwierzyć. Logiczne, nie? (ja pierdolę…)]

- Dobrze, - rzuciła, poddając się. - Przestań przeciągać i powiedz mi, co ta książka i obraz mają wspólnego z moim życiem seksualnym?
Twarz Seleny zrobiła się poważna. - Ten mężczyzna, którego ci pokazałam… Julian… jest greckim niewolnikiem miłości, który jest całkowicie kontrolowany… i oddany osobie, która go wzywa.

Bajdełejem Julian to rzymskie imię, ale kto by się takimi drobnostkami przejmował.
Grecja, Rzym, kto by odróżnił. I tu i tam biegają w prześcieradłach i sandałach.

Grace roześmiała się głośno. Wiedziała, że to niegrzeczne, ale nie mogła się powstrzymać.. Jak, na boga, ktoś z tytułem doktorskim ze starożytnej historii i fizyki, nawet z okultystycznymi przekonaniami Seleny, mógł w to uwierzyć?
- Nie śmiej się. Mówię poważnie.
- Wiem, że tak, co sprawia, że ta sytuacja jest taka zabawna. – odchrząkając, oczyściła gardło. - Dobrze. Co muszę zrobić? Rozebrać się do naga i zatańczyć na środku parku o północy? - jej wargi drgały od tłumionego śmiechu, nawet mimo ciemniejących ze złości oczu Seleny.
- Wtedy na pewno miałabym swój seks, tylko nie wydaje mi się, że z wspaniałym greckim niewolnikiem miłości.

No nie wiem, czy podobałby się jej seks, jaki wtedy by „miała”…
Że już nie będę wypominać, jak bardzo brzydką kalką językową jest sformułowanie “mieć seks”. No ale czego ja oczekuję od tłumacza TAKIEGO dzieUa.

Książka spadła ze stołu.
Selena krzyknęła ze strachu i poderwała się z fotela.
Grace zamrugała. - Potrąciłaś ją łokciem, prawda??
Z oczami okrągłymi jak spodki, Selena powoli pokręciła przecząco głową.
- Nie kręć, Lanie.
- Nie zrobiłam tego, - odpowiedziała ze śmiertelnie poważnym wyrazem twarzy. - Myślę, że go obraziłaś.

Mhm, i rzucił się ze stołu z rozpaczy.
Przebóg, no jak trzynastolatki!
Trzynastolatki przynajmniej umieją używać słów „penis” i „wibrator”.

Selena patrzyła na jej odejście i uśmiechnęła się. - Poczekaj, aż zobaczysz swój prezent urodzinowy. - szepnęła, podnosząc książkę w podłogi. Przesunęła dłonią po skórzanej okładce oczyszczając ją z kilku drobin brudu.
Otworzyła książkę na stronie z obrazem wspaniałego wojownika i spojrzała w jego oczy. Mimo że były narysowane na czarno, w jakiś sposób dawały wrażenie głębokiego, kobaltowego błękitu.

Wcześniej były stalowoszare, teraz są czarne, ale błękitne. Kumacie, no.

- Polubisz ją, Julianie, [Jak nie, rzuć w nią tym oto przecinkiem] - szepnęła do obrazu, wodząc palcem po doskonałym ciele wojownika. - Ale muszę cię ostrzec. Ona wystawiłaby na ciężką próbę nawet cierpliwość świętego. A przedostanie się przez linie jej obrony, będzie trudniejsze niż sforsowanie murów Troi. Ale nadal uważam, że jeżeli ktoś miałby pomóc jej odnaleźć siebie, to jesteś tym kimś ty.
Chciałabym wiedzieć, na jakiej podstawie tak uważa, przecież nawet faceta nie zna. No chyba, że sądzi, że ostre rżnięcie najlepszą drogą do odnalezienia siebie.
Męska pała w twojej pochwie to jak kompas życiowy. Wskazuje właściwą drogę.

Poczuła jak pod jej dłońmi książka rozgrzewa się i instynktownie wiedziała, że to było z jego strony potwierdzenie.
Grace uważa, że jej przyjaciółka ma szalone pomysły i poglądy, ale jako siódma córka siódmej córki i z płynącą jej żyłach krwią Cyganów, Selena wiedziała, że istnieją na świecie pewne rzeczy, których nie da się racjonalnie wyjaśnić. Jak na przykład energia, która odpływała i falowała niekontrolowanie, czekając tylko by ktoś ją ukierunkował. A dzisiaj była pełnia księżyca.
[A ma to taki mianowicie związek z poprzednim zdaniem, że…?] Schowała książkę do swojej torby i zabezpieczyła ją, będąc pewną, że przeznaczenie samo włożyło jej wolumin w ręce. Przypomniała sobie jak czuła, że ją wzywa, gdy zbliżyła się do budynku księgarni, w której leżała.
Jako, że sama była od dwóch lat szczęśliwą mężatką, wiedziała, że książka nie była dla niej. Ona tylko używała jej osoby, by dotrzeć tam, gdzie miała iść.

Bo tak naprawdę to nie była książka, tylko Jedyny Pierścień undercover.
Ja pierwsze słyszę, żeby Sauron funkcjonował jako seksualne pogotowie dla wyposzczonych bab. Czego to się człowiek nie dowie...

Do Grace. Jakby popychana niewidzialnymi dłońmi Grace skierowała się w stronę stolika do kawy i do leżącej na nim książki.
Potem zrobiło się zamieszanie, ktoś krzyczał coś o czarach i znikaniu, a taki jeden zakapturzony facet zaciągnął ją do pokoju i gadał coś o Czarnych Jeźdźcach.

Mimowolnie wyciągnęła dłoń i dotykając miękkiej skóry, mogła przysiąc, że poczuła muśnięcie na policzku.
To było niedorzeczne.
[Trudno się nie zgodzić.]

Selena zatrzymała się w drzwiach obserwując przyjaciółkę, która oglądała Juliana. Przez te wszystkie lata, jakie się znały, nie widziała jej tak zafascynowanej.
Doskonale.
Może Julian byłby w stanie jej pomóc.
Wszystko przez tą egoistyczną, niemyślącą świnię - Paula. Jego gruboskórność i niezrozumienie uczuć Grace doprowadziła ją do płaczu, w tę noc, gdy zabierał jej dziewictwo.
Julian będzie dla niej po prostu doskonały. Miesiąc z nim i Grace całkowicie zapomni o Paulu i wszystkim, co z nim związane. Gdy Grace zakosztuje przez miesiąc prawdziwego, gorącego seksu, nareszcie zostałaby uwolniona od piętna Paula.

Bo nieważna psychika i uczucia. Wystarczy się z kimś przespać, a trauma minie.
A można na to dostać refundację z NFZ?

Ale wpierw Selena musiała sprawić, by jej kumpela była ciut bardziej chętna do współpracy.
- Zamówiłaś pizzę? - spytała wręczając Grace kieliszek wina.
Dziewczyna w roztargnieniu kiwnęła głową. Z jakiegoś powodu nie była w stanie oderwać wzroku od obrazu.
- Gracie?
Mrugając zmusiła się do odwrócenia wzroku.
- Hmm?
- Wygląda, że coś cię pochłonęło - Selena złośliwie uśmiechnęła się do towarzyszki.
Grace odchrząknęła - Oh, proszę cię. To tylko mały czarno-biały szkic.

To jak ona wcześniej widziała tę śniadą skórę, tudzież szare-ale czarne-ale niebieskie oczy Juliana?
Przed oczyma duszy swojej?

- Kotku, na tym rysunku nie ma nic małego.
- Jesteś straszna, Seleno.
- Prawda. Może jeszcze wina?
Jakby na jakiś znak zadźwięczał dzwonek. - Otworzę. - Selena odstawiła wino na stolik i skierowała się do drzwi wejściowych.
Kilka minut później Selena wróciła do pokoju. Grace poczuła, że aromatyczny zapach pizzy odwraca jej uwagę od książki. Ale i tak obraz mężczyzny był jak wyryty w jej podświadomości.
A to wcale nie było dla niej łatwe.
Co do diabła była z nią nie tak? Była Królową Lodu. Ani Brad Pitt ani Brendan Fraser nie budzili jej pożądania. A oni byli w full-kolorze.

We mnie też nie budzą. Mam iść szukać zwoju?
Cholera, to ja też jestem królową lodu? Bo dwaj wymienieni również mnie nie kręcą.

Co było w tym rysunku?
Co było w tym mężczyźnie?

Co było w tych małych, kolorowych pastylkach... oh wait.

Selena spija Grace czterema kieliszkami wina:

- Och, kochanie. - Grace powiedziała ze sztucznym tonem pożądania w głosie i tuląc wolumin do piersi, niczym kochanka - Rozgrzewasz mnie. Już nie mogę się doczekać, gdy zatopię zęby w twoim wspaniałym, jędrnym ciele.
Selena roześmiała się - Uspokój się. To jest na serio.
- Na serio? Proszę cię. Stoję tutaj w dniu moich dwudziestych dziewiątych urodzin, boso i w jeansach, które moja matka by spaliła, gdyby je dorwała w swe ręce, tuląc do piersi głupią książkę, w celu przywołania greckiego miłosnego niewolnika z wielkiego niebytu. - patrzyła na przyjaciółkę - Widzę tylko jedną drogę by uczynić to wszystko jeszcze… śmieszniejszym…
I zaczęła śpiewać piosenkę.

Grace przełożyła książkę do jeden ręki, otworzyła szeroko ramiona, odrzuciła głowę do tyłu i błagała ciemne niebo - Och, weź mnie, doskonały i wspaniały miłosny niewolniku i zrób ze mną wszelkie bezbożne rzeczy. Rozkazuję ci, byś się pojawił i urósł dla mnie - zakończyła poruszając pożądliwie brwiami.
Eee, a jak się porusza pożądliwie brwiami?
Układa się je w kształt fallusa we wzwodzie.
To był chyba Element Komiczny. Haha...?

Selena parsknęła - To nie tak się robi. Musisz powtórzyć jego imię trzy razy.
Grace wyprostowała się. - Niewolnik miłości, niewolnik miłości, niewolnik miłości.
Kładąc dłonie na ramionach dziewczyny, Selena spojrzała na nią wściekle - Julian z Macedonii.
- Och, przepraszam. - solenizantka przytuliła książkę do piersi i przymknęła oczy. - Przybądź i przygarnij me stęsknione ciało do swych lędźwi boski. Julian z Macedonii. Julian z Macedonii. Julian z Macedonii.

Nic nie poradzę, ale wizualizuje mi się tu Król Julian.

Grace przewróciła oczami, i w tej chwili poczuła lekki wiatr od wody i słaby zapach drzewa sandałowego wokół. Uznała ten drugi zapach za przyjemniejszy, i idealny w tą [tę :/] sierpniową noc.
Nagle usłyszała słaby dźwięk na tyłach podwórka. Cichy szelest liści na krzewach.
Mimowolnie unosząc brew, dziewczyna spojrzała w stronę kołyszących się krzaków.
Nagle, jakby wstąpił w nią mały diabełek - Och, mój Boże. - Grace westchnęła, wskazując na zarośla na podwórku. - Selena, spójrz tam!
Podekscytowana Selena szybko odwróciła się. Wysokie krzaki falowały jakby ktoś za nimi był.
- Julian? - spytała.
Po chwili zrobiła krok do przodu.
Rośliny poruszyły się. Nagle coś świsnęło i z głośnym miauknięciem wybiegły dwa koty, przebiegając przez podwórko, i ginąc w mroku

A tam Julian dymał krzak.
Ewentualnie kotki.

- Spójrz, Lanie. To pan kocur, przybył by ocalić mnie od celibatu. - kołysząc książkę w jednej ręce, drugą przyłożyła mdlejącym ruchem do czoła. - Och, proszę Księżycowa Pani. Cóż mam zrobić z takimi wspaniałymi zalotnikami! Pomóż mi szybko, zanim on nie zabije mnie z racji mojej alergii.
Treść treścią, ale ten styl i Elementy Komiczne rozwalają mnie po całości.
Ha ha. Czy coś w tym stylu.

Wreszcie Selena wychodzi i…

Wzdychając ze zmęczenia, Grace zamknęła i zablokowała drzwi, a potem położyła książkę na kanapie. - Nigdzie nie odchodź, mój niewolniku.
Grace zaśmiała się nad ich głupotą. Czy Selena kiedykolwiek wyrośnie z tych bzdur?
No chyba to nie Selena teraz gada do faceta z książki?

Wyłączyła telewizor i pozbierała naczynia, wynosząc je do zlewozmywaka. Myjąc kieliszki ujrzała jasny błysk światła.
Przez sekundę myślała, że to błyskawica. Dopóki nie zdała sobie sprawy, że blask dochodzi z jej domu.
- Co do...?
Odłożyła szkło na bok i szła powoli w stronę salonu. Początkowo nic nie widziała. Jednak, gdy przeszła przez drzwi, poczuła straszne przeczucie. Jedno z tych, które stawiały włosy na karku.
Ostrożnie weszła do pokoju i zobaczyła wysoką postać stojącą naprzeciwko kanapy. To był mężczyzna.
Przystojny mężczyzna.
Nagi mężczyzna!

Toż to szok.

Grace zrobiła to, co każda inna kobieta w trakcie konfrontacji z nagim facetem w salonie. Krzyknęła.
No cóż, to zapewne zależy od kontekstu owej konfrontacji…

A potem pobiegła do drzwi wejściowych.
Zapomniała tylko o poduszkach, które wciąż leżały na podłodze, gdzie wcześniej siedziały z Seleną. Ominęła dwie z rozgrzebanego stosu. Ale nie resztę.
- Nie!- cicho krzyknęła, upadając na stertę. Musiała coś wymyślić by się obronić.
Przerażona i drżąca, przeczołgiwała się przez poduszki, szukając jakiejś broni. Czując coś pod dłonią, podniosła rękę, by odkryć, że trzyma w niej różowy, pluszowy pantofel.
- Do diabła! - kątem oka dostrzegła butelkę wina, poturlała się do niej i złapawszy, chciała rzucić ją w twarz intruza.
Szybciej, niż była w stanie zareagować, oplótł swą ciepła dłoń wokół jej nadgarstka unieruchamiając go delikatnie.

To Cthulhu chyba, bo najwyraźniej posiada macki.

- Jesteś ranna?- spytał.
Dobry Boże, ależ jego głęboki męski głos był dźwięczny, z ciepłym, melodyjnym akcentem, który może było opisać tylko jako muzykę. Erotyczny. I tak apetyczny.
[Na pewno właśnie o tym myślałaby każda kobieta, która znalazłaby w salonie obcego golasa.]
Jej zmysły były otępiałe, Grace, nadal siedząc na ziemi, spojrzała w górę i…
Cóż…
Mówiąc szczerze, zauważyła tylko jedną rzecz, i TO sprawiło, że jej twarz była gorętsza niż po gumbo z pieprzem Cajun. Cóż, jak mogła TO przegapić, skoro było na wyciągnięcie jej ręki. I było TO takie... duże…

Hihi, kojarzy mi się z Sagą o Ludziach Lodu („i wtedy zobaczyła… TO!”). Nieodmiennie mnie bawi, że aŁtorki piszące o seksie nie umieją nazwać rzeczy po imieniu - jak choćby w, ekhu, rzekomo skandalizujących „50 szitach Greya”, gdzie genitalia uparcie określane są „tymi miejscami”. Tak trudno napisać „penis”?
Ej, a może to nie penis? Może on miał w kroku małego [dużego, przecież jest napisane!] klowna Pennywise?
Wtedy zaiste bym się przestraszyła.

Już w następnym momencie, mężczyzna przyklęknął koło niej i delikatnie sczesywał jej włosy z oczu. Przesuwał dłońmi po głowie, szukając na niej ran.
Jej spojrzenie zawisło na jego klatce piersiowej. Nie będąc w stanie ruszyć się ani oderwać wzroku od tej nieprawdopodobnej skóry, Grace walczyła z pragnieniem jęczenia, czując dotyk jego palców zaplątanych we włosy. Jej całe ciało płonęło od tego.
- Uderzyłaś się
[w skrzynkę] w głowę?- zapytał.
Ponownie ten dziwny, cudowny akcent, który otaczał ją niczym ciepła, upajająca pieszczota.
Gapiła się na bogactwo złotej, opalonej skóry, która wydawała się przywoływać jej dłonie, by ją dotknęły.
On praktycznie błyszczał!

Edward Cullen.
Ożywiona statuetka Oscara.
Michael Jackson
Zmusiła się do podniesienia wzroku wyżej, chciała zobaczyć, przekonać się na własne oczy, czy reszta jego ciała, byłą tak doskonała, jak to co do tej pory zobaczyła.
Gdy uniosła wzrok wyżej
[napisz jeszcze raz, bo nie jestem przekonana, czy to zrobiła], ponad umięśnioną linię jego ramion [umięśnione ramiona zdarzało mi się widywać, ale umięśniona linia to musi być niecodzienne zjawisko], jej usta otworzyły się szeroko. Butelka po winie wyślizgnęła się z jej bezwładnych palców.
To był on!
Nie! To nie mogła być prawda.
To nie mogło jej się przytrafić, i on nie może być nagi w jej salonie, z palcami, wplecionymi w jej włosy.
[Bez palców byłby bardziej wiarygodny. Przecinki czynią cuda.] Takie rzeczy jak to nie zdarzają się w prawdziwym życiu. I na pewno nie tak zwyczajnym osobom jak ona.
A jednak…
- Julian?- spytała bez tchu.
Miał gładkie, potężne ciało sportowca. Jego mięśnie były twarde, zwięzłe, wspaniałe. I doskonale rozwinięte nawet w tych miejscach, gdzie nie myślała, że mężczyzna może je mieć.
[Na nosie.] Na jego ramionach, bicepsach i przedramionach. [O rany, no faktycznie szok, żeby mężczyzna miał mięśnie w takich miejscach.] Na klatce piersiowej i plecach. Na szyi i nogach.
Czego byś nie wymienił, to uhm… wybrzuszało się z surową, męską siłą.
I lśniło. Z surową męską siłą.
Nawet TO zaczynało się… wybrzuszać i rosnąć..
Jeżu, był goły, to jak mu się niby TOOOOOO wybrzuszało?!
Pennywise miał wzdęcie.

Jego złociste włosy opadały nieuporządkowanymi falami wokół gładkiej [jak u Slendermana] twarzy, która naprawdę wyglądała jak wykuta z kamienia. Nieprawdopodobnie przystojna i porywająca, nie miała w sobie nic kobiecego. I bezsprzecznie zapierała dech.
Pełne, zmysłowe wargi
[które absolutnie i w żadnym wypadku nie są kobiece] wygięte były w seksownym półuśmiechu, widocznym w księżycowym świetle, które dodatkowo podkreślało smukłość policzków.
I te oczy.
Na Boga!

Na rogi Lucyfera!
Na Latającego Potwora Spaghetti!
Miał oczy!
Niebywałe!
Wstrząsające!

Były w odcieniu jasnego nieba w bezchmurny dzień, z niewielką domieszką ciemnobłękitnych smug, podkreślających wewnętrzne krawędzie jego spojówek. Oczy te były przenikliwe, i lśniły od tłumionego za nimi intelektu. [*parsk* Nie żeby był sens pytać, po co go tłumił, prawda?] Grace miała wrażenie, że jego wzrok naprawdę mógłby zabić.
Niebieskie spojówki? Był z Avatara?

I, bezsprzecznie, czuła się właśnie w ten sposób - wewnętrznie spustoszona, przez tego mężczyznę, który wyglądał zbyt idealnie, by mógł być prawdziwym.
No mówię, że Cthulhu, co spojrzy, to zniszczenie sieje.
Cthulhu nowym ideałem piękna.
Po tym opisie wizualizuje mi się to:

Wahając się, wyciągnęła dłoń i położyła na jego ramieniu. Była zdziwiona, kiedy to nie wyparowało, udowadniając jej, że to wszystko jest tylko pijacką halucynacją.
Ale nie, ramię było prawdziwe. Prawdziwe, twarde i ciepłe. Skóra pod jej palcami, ukrywała twarde wiązki mięśni, których dotyk przyspieszał bicie jej serca.

To niehigienicznie tak komuś wkładać łapę pod skórę!

Niczym ogłuszona, Grace nie mogła zrobić nic innego, tylko się gapić.
Julian zmarszczył czoło. Nigdy wcześniej żadna kobieta przed nim nie uciekła. Żadna go nie wyrzuciła, po wypowiedzeniu wzywającego zaklęcia.
Wszystkie inne oczekiwały na jego pojawienie się, a gdy tylko przybywał, rzucały się mu w ramiona, żądając by dał im rozkosz.
Ale nie ona...
Ona była inna.

Oczywiście, wszak to Mary Sue.

Usta rozciągały się w coraz szerszym uśmiechu, gdy przesuwał spojrzenie po dziewczynie. Jak w teledysku Soundgarden:    
Jej grube i gęste włosy opadały swobodnie do połowy jej pleców, a oczy miały szary odcień, jak nieba tuż przed sztormem. Szarość rozjaśniała niewielka domieszka srebra i zieleni, i wszystko to błyszczało inteligencją i ciepłem.
Skórę miała gładką i bladą, rozświetloną garstką piegów. Była w każdym celu tak wspaniała jak jej łagodny głos, z lekkim akcentem.
Nie żeby to miało jakieś znaczenie.
Niezależnie od jej wyglądu, istniał tylko by służyć jej seksualnie. By zatracić się w smakowaniu jej ciała, i miał zamiar w pełni osiągnąć ten cel.
- Chodź - powiedział, biorąc ją pod ramiona. - Pozwól sobie pomóc.
Jesteś nagi - szepnęła zdumiona kobieta, przesuwając spojrzenie po jego ciele, w dół i w górę. - Jesteś bardzo… nagi.
A jak się jest bardziej nagim niż nagim? Przypomina mi to jeden z moich ulubionych cytatów ze Smałpamotności ciecia w sieci: „Przy nim czułabym się bardziej naga dopiero, kiedy ginekolog wyjąłby mi spiralę”. Tyle, że w tym przypadku to raczej mało możliwe…

Założył jej pasemka włosów za uszy.
- Wiem.
- Jesteś nagi!
- Mamy to już ustalone.
- Jesteś eee… zadowolony i goły.
Zdziwiony mężczyzna zmarszczył brwi.
- Co?
Spojrzała w dół na jego podbrzusze.
- Jesteś zadowolony - powiedziała ze znaczącym spojrzeniem. - I jesteś nagi.

Goły i wesoły. Zakumałyśmy.
Słodki Jezu na bananie, pani seksuolog, która nie potrafi powiedzieć “penis” i “wzwód”...
Poczekaj, aż dojdziesz (taki bardzo zabawny kalambur na poziomie dzieła) do opisu jej dnia pracy...

Więc tak to nazywają w tym stuleciu. Musi o tym pamiętać. - I to cię krępuje? - spytał, zdziwiony faktem, że kobieta przejmuje się jego nagością, co się nigdy do tej pory mu nie zdarzyło.
- Bingo!
- Cóż, znam na to lekarstwo.- Julian odpowiedział, obniżając głos o oktawę, i patrząc na przód jej koszuli, gdzie na miękkim białym materiale odbijały się sutki dziewczyny. Sutki, których widoku nie mógł się doczekać.
I posmakowania.
Poruszył się, by ją dotknąć.
Grace cofnęła się z głośno bijącym sercem. To nie było prawdziwe. To nie mogło być realne. Był po prostu pijana i miała urojenia. Albo uderzyła głową o stolik do kawy, i będąc nieprzytomna, wykrwawiała się na śmierć.

Jasne, bo w agonii zwidują się nadzy faceci z wielkimi zadowolonymi pałami.

Jak już masz fantazje, dziewczyno, to idziesz na całość. Musiałaś w ostatnim czasie pracować zbyt ciężko. Zaczynasz zabierać rojenia swoich pacjentów do domu.
Sięgnął po nią i ujął twarz kobiety w kolebkę złożonych dłoni. Grace nie była w stanie się ruszyć.

Nie dziwię się. Też bym nie była w stanie, gdyby ktoś mi urwał twarz i kołysał ją sobie w dłoniach.

Wszystko, co mogła zrobić to pozwolić mu na odchylenie swojej głowy, aż jej oczy spotkały się z jego przenikliwym spojrzeniem, które, czego była pewna, mogło czytać w jej duszy. Hipnotyzował ją, jak któryś z tych śmiertelnie niebezpiecznych drapieżników, zniewalający swoją ofiarę.
Drapieżniki to raczej zjadają ofiarę, a nie zniewalają, ale ech, nie ma sensu o tym mówić, prawda?
Ona była sarenką na drodze, a on był ciężarówką.

Dziewczyna drżała w jego uścisku.
Wtedy gorące, spragnione wargi przykryły jej usta. Grace jęknęła w odpowiedzi.

[tak w jego paszczę?]  Słyszała całe życie o pocałunkach, które powodują słabość w kolanach kobiet, ale sama doświadczyła go pierwszy raz.
Och, jego dotyk był naprawdę dobry, pachniał wspaniale, a smakował jeszcze lepiej.

Jego dotyk pachniał i smakował. Tak, zaczynam rozumieć, czemu Julek był taki niezwykły.

Z własnej inicjatywy oplotła ramionami męskie ramiona, szerokie i twarde jak skała. Ciepło z jego piersi przechodziło na nią, wabiąc erotyczną, zmysłową obietnicą tego, co miało nadejść. I przez cały ten czas, po mistrzowsku zdobywał jej usta, niczym wiking-maruder zdobywający, co chce.
Znaczy gwałcił i rabował, podpalając na odchodnym?
Psiocząc pod nosem, jak strasznie mu się nie chce.

Każdy cal wspaniałego ciała ściśle przylegał do kobiecych krągłości, ocierając się o nią, uświadamiając jej jej własną kobiecość. I och, dziecino, była w pełni świadoma jego męskości, świadoma dużo bardziej niż w przypadku jakiegokolwiek mężczyzny poznanego do tej pory. Ześlizgnęła się ręką w dół pięknie wyrzeźbionych, umięśnionych pleców i westchnęła czując pod palcami ich zbite [a nie twarde?] wiązki.
To chyba ma mikroskop w palcach, skoro czuje zbite wiązki mięśniowe.

Grace zdecydowała, że skoro ten sen jest tak wspaniały, ona definitywnie nie chce by przerwał go budzik.
Albo dzwonek telefonu.
Albo…
Jego ręce prześlizgnęły się po jej plecach, i znalazły się na pośladki.
[A ja walnęłam głową o ściana.] Przycisnął ją bliżej do swoich bioder, cały czas smakując językiem ciepło kobiecych ust. Zapach drzewa sandałowego wypełniał zmysły dziewczyny.
Czyli, że odbierała ów zapach także oczyma, uszami i dotykiem? Kosmitka, mówiłam!

Ciało Grace topniało, a ona sama odkrywała napięte węzły mięśni na jego nagich plecach, czuła muskanie jego długich włosów na dłoni, gdy przesuwała nimi po sprężystym karku i kształtnej głowie.
Julian pławił się w przyjemności jej ciepłego dotyku we włosach, w przyjemności, jaką dawały ramiona owinięte ściśle wokół niego, w dotyku własnych dłoni na jej gładkiej, lekko piegowatej skórze.
Uwielbiał dźwięki, jakie wydawała, prowokując go do dalszych pieszczot. Mmm, nie mógł już czekać by usłyszeć jak będzie krzyczeć w chwili spełnienia. By zobaczyć jak jej głowa odchyli się do tyłu, w chwili, gdy ciało będzie zaciskało się wokół niego.

Znaczy ona dusi kochanka własnym ciałem podczas stosunku? Dla Cthulhu takie pieszczotki pewnie są w sam raz.
Jesteś zUa, wyobraziłam sobie Cthulhu uprawiającego seks >.<.

Minęło wiele czasu od chwili, gdy ostatni raz czuł kobiecy dotyk. Tak wiele od momentu, gdy w ogóle miał styczność z jakimkolwiek człowiekiem. [Ciągle tylko kotki i krzaki.]
Jego ciało było rozpalone do białości z pragnienia, i gdyby to zależało od niego rzuciłby się na nią jak na kawałek słodkiej czekolady. Położyłby ją i zgwałcił, niczym wygłodzony człowiek na bankiecie, bez finezji rzucający się na pokarm.
Ale to musiało poczekać dopóki ona nie zechce.

Kulturalny gwałciciel z niego.
A morduje dopiero po otrzymaniu pisemnego zaproszenia?

Nauczył się już wieki temu, że kobiety omdlewają po pierwszym zespoleniu ciał. [o_O aha] A od definitywnie nie chciał, by ona mu już opadła z sił.
A przynajmniej jeszcze nie w tym momencie. Mimo to, nie mógł już czekać ani minuty, by ją zdobyć. Zgarnąwszy kobietę w ramiona, skierował się w stronę schodów.
W pierwszym momencie Grace nie była w stanie zebrać myśli, czując jego silne ramiona unoszące ją, ale po chwili przez gorączkę, jaka owładnęła jej ciałem, dotarło do niej, że mężczyzna podniósł ją, nawet nie jęknąwszy pod ciężarem ciała. Ale w chwili, gdy dotarli na wysokość drewnianej balustrady, ocknęła się.
- Stój draniu!- złapała mocno słupek balustrady, jakby od tego zależało jej życie
[No mogło zależeć, zaiste. Kto wie, jakie zamiary ma obcy, goły facet w twoim domu. Ja bym dobrych przeczuć nie miała.] - Gdzie mnie niby niesiesz?
Zatrzymał się i spojrzał na nią z ciekawością. W tym momencie dotarło do niej, jaki on jest wysoki i potężny, i że gdyby chciał mógłby zrobić z nią, co by tylko chciał, a ona nie będzie w stanie go powstrzymać.
Dreszcz strachu wstrząsnął jej ciałem.
Jednak mimo tego potencjalnego niebezpieczeństwa, jakaś jej część się nie bała.

Ja pierdolę...   
Coś w niej mówiło, że on nie skrzywdziłby jej celowo.
- Zabieram cię do sypialni, gdzie będziemy mogli dokończyć to, co zaczęliśmy - powiedział po prostu, jakby dyskutowali o pogodzie.
- Nie wydaje mi się.
Wzruszył tylko swoimi wspaniałymi szerokimi ramionami.
- Wolisz więc na schodach? Albo może na kanapie? - zamilkł i rozejrzał się po domu. - Nie mam nic złego na myśli oczywiście. Minęło już wiele czasu, od kiedy wziąłem ostatnio kobietę na...
- Nie, nie, nie! Jedyne miejsce, w którym możesz mnie wziąć, to twoje marzenia. A teraz odstaw mnie na ziemię, zanim zacznę być naprawdę zła.
Ku jej zdziwieniu, posłuchał.
Czując się lepiej i stojąc już na własnych nogach, zrobiła dwa kroki.
Stali teraz oko w oko, i byli na równiejszych warunkach… Jeśli ktokolwiek mógłby się równać z takim mężczyzną jak on.
Nagle z całą siłą dotarła do niej jego obecność.
Był rzeczywisty!
I na Boga, razem z Seleną przywołały go do życia.
Jego spojrzenie spotkało się z jej, twarzy miał spokojną i kompletnie bez wyrazu
- Nie rozumiem, czemu tu jestem. Jeśli nie chcesz mnie w sobie, to dlaczego mnie przywołałaś?
Prawie jęknęła słysząc jego słowa. Gorzej, umysł opanowała wizja jego złocistego, potężnego organu zagłębiającego się w jej ciele.

A teraz autorka i bohaterka powtarzają za mną chórem: Penis. Pe-nis. Penis!
Z ciekawości sprawdziłam oryginał - bohaterowie pleplają o seksie non stop, od pewnego momentu również przerabiają to w praktyce, zgadnijcie, ile razy w tekście całej książki pada słowo “penis”, tudzież “cock” albo “dick”? Tak, macie rację - ani razu.
Eej, a może chodzi o sławetne “organy Upiora”? 
Dla niezorientowanych, fragment oryginalnego polskiego libretta z „Upiora w operze”:


Jakie to by było uczucie, mieć takiego apetycznego mężczyznę, który kochałby się z nią przez całą noc?
A on na pewno byłby mhmm... pyszny w łóżku. Nie miała żadnych wątpliwości. Swoimi czynami, jak do tej pory, pokazał już, że potem mogłoby być tylko lepiej.
Dziewczyna czuła, że ma nerwy napięte do granic wytrzymałości. Co takiego było w tym człowieku?
Nigdy, w całym swym życiu, nie czuła takiego seksualnego głodu. Nigdy! Mogłaby go dosłownie położyć na podłodze i całego go pochłonąć.

Mam dwa skojarzenia. Jedno to grafiki z filmu “The Wall” Alana Parkera, drugie to kanibalizm. Sami zdecydujcie, które z nich jest gorsze.

Z biegiem lat przyzwyczajała się do różnych opisów seksu, bywało, że były one cholernie obrazowe, jako że niektórzy pacjenci chyba celowo próbowali przez te opisy nią wstrząsnąć.
Ale nigdy jej to jakoś mocniej nie rozgrzało i nie doczekali się od niej odpowiedzi, jakiej oczekiwali.

Chyba jednak nie chodzi się do seksuologa, żeby go rozgrzewać (ktoś tu chyba myli seksuologa z prostytutką...) o_O.

Ale gdy przychodziło do niego, wszystko o czym mogła myśleć to by wziąć go w ramiona i położywszy na ziemi, ujeżdżać.
- Co mam z tobą zrobić?
Jego oczy pociemniały z podniecenia, gdy ponownie po nią sięgnął. Jej ciało błagało proszę, dotykaj mnie wszędzie.
Zatrzymaj się! - odepchnęła go, obawiając się, że znów straci nad sobą kontrolę. Musiała słuchać zdrowego rozsądku, a nie hormonów. Już raz popełniła dzisiaj błąd, i nie miała zamiaru go powtarzać.
Przeskoczyła schodek wyżej, gapiąc się na niego. Wszyscy święci, był wspaniały. Jego falujące włosy opadały swobodnie na plecy, związane brązową skórzaną opaską.
Wszystkie, poza trzema pasmami zaplecionymi w cienkie warkoczyki z koralikami na końcach - które lekko brzękały przy każdym jego ruchu.

Te plecy miał związane opaską, poza trzema pasmami splecionymi w warkoczyk?
To stąd te wiązki.

Ciemnobrązowe brwi zbiegały się w ukośną linię nad oczami, które były jednocześnie zniewalające i przerażające. Oczami, które patrzyły na nią ze zbyt dużym żarem.
W tym momencie, zdecydowanie chciałaby zabić Selenę.
Ale nie aż tak, jakby chciała znaleźć się w łóżku z tym mężczyzną i zatopić zęby w jego gładkiej, złocistej skórze.

Mało, że boa dusiciel, to jeszcze i modliszka.
Zębata wagina.

Zatrzymaj się!
- Nie rozumiem, co się stało.- powiedziała w końcu. Cały czas myślała nad tym, co się dzieje i co ma zrobić. - Muszę na chwilę usiąść, a ty… - przesunęła wzrokiem po doskonałym ciele. - A ty musisz się czymś okryć.
Kąciki ust Juliana uniosły się lekko w górę. Jak do tej pory była pierwszą osobą, która mu coś takiego powiedziała.
W zasadzie wszystkie kobiety, jakie znał przed klątwą, nie myślały o niczym innym jak pozbawieniu go odzienia. Tak szybko jak to tylko było możliwe. Zaś od czasu, gdy dosięgła go klątwa, wszystkie wzywające go spędzały dnie sycąc się jego nagością, przesuwając po niej dłońmi i wykorzystując go dla swojej przyjemności.
- Poczekaj tutaj przez chwilę.- To rzekłszy, dziewczyna pobiegła na górę po schodach
Patrząc na kołysanie się jej bioder, czuł, jak jego ciało twardnieje i jak ogarnia go coraz większa gorączka. Zaciskając zęby w próbie zignorowania tych sensacji, zmusił się do obejrzenia otoczenia. Rozproszenie uwagi było stanowczo kluczem - przynajmniej do momentu, gdy ona się mu nie odda.
Co nie potrwa zbyt długo. Żadna kobieta nie była w stanie zbyt długo mu się opierać.
Uśmiechając się gorzko na tą myśl, rozglądał się po domu.

Najpierw mu stoi, później twardnieje *wznosi oczy ku niebiosom, szukając sensu*.
Widocznie miewa wzwód i superwzwód.
Twardnieje mu całe ciało i zmienia się w wielkiego, samobieżnego peni... znaczy: wielkie, samobieżne TO.
Jestem zgorszona, prawie użyłaś BRZYDKIEGO słowa.

Tylko gdzie… i kiedy, się znajdował ?
Nie wiedział, jak długo był uwięziony. Jedyne, co pamiętał, to dźwięk głosów przez ten czas, subtelne zmiany akcentów, dialektów i języków.
- Masz.
Julian zwrócił spojrzenie na Grace, która stała na najniższym stopniu schodów. Podała mu długi prostokąt z ciemnozielonej tkaniny. Podszedł do niej i wziął go do rąk z powątpiewaniem. Przyłożył go do klatki piersiowej, a jego myśli ogarnęło zdziwienie.
Kobieta mówiła poważnie na temat okrycia jego ciała?
Jakie to dziwne. Jego konsternacja zwiększała się z każdą chwilą, gdy posłusznie owijał tkaninę wokół bioder.
Grace odczekała moment, zanim znów na niego zerknęła. Dzięki bogu, był już okryty. Nic dziwnego, że w czasach wiktoriańskich nalegano na liście figowe. Szkoda, że nie miała kilku pod ręką w mieszkaniu. Jedyną rzeczą, jaką miała tego typu były jej krzaki, a miała duże wątpliwości, czy by je docenił.

Tak, też uznaję stanowczą wyższość liści figowych jako okrycia nad ręcznikiem. Zaraz to chyba miało być zabawne?…

Grace skierowała się do salonu i opadła na kanapę.
- Obiecuję ci Lanie - Westchnęła głośno. - Dorwę cię za to.
Po chwili był już obok, siedząc koło niej, burząc spokój wszystkich hormonów w jej ciele.

Także insuliny, hormonu wzrostu i paru innych.
Bo te hormony to takie wrażliwe, emocjonalne stworzonka są.

Przesuwając się na drugi koniec kanapy, rzuciła mu ostrożne spojrzenie.
- Tak więc, jak długo tutaj będziesz?
Och, wspaniałe pytanie idiotko. Dlaczego nie spytałaś go na przykład o pogodę. Boże!

No cóż, osobiście uważam to pytanie za znacznie mądrzejsze i istotniejsze, niż takie o pogodę, kiedy samemu ma się oczy tudzież zmysł percepcji.

- Do następnej pełni księżyca. - Lód w jego oczach stopniał. [I beg your pardon? Przed chwilą miał w nich straszliwy żar] Gdy przeniósł ich spojrzenie na ciało Grace, ta poczuła jakby przeszła od lodu do ognia, w ciągu dwóch uderzeń serca. Pochylił się w jej stronę, chcąc dotknąć delikatnej, piegowatej twarzy.
Grace podskoczyła na równe nogi i stanęła po drugiej stronie stolika do kawy.
- Czy chcesz mi powiedzieć, że jestem skazana na ciebie na następny miesiąc?
- Tak.
Ogłuszona, przyłożyła dłonie do oczu. Nie mogła go zabawiać przez miesiąc. Przez cały, długi miesiąc. Miała swoje obowiązki, zobowiązania.
Miała sobie znaleźć hobby!

Och no, a kto jej każe go zabawiać, przecież jest dorosły, powinien umieć się sobą zająć.
O, jestem przekonana, że akurat hobby to sobie znajdzie.

- Widzisz. Wierz mi albo nie, ale mam swoje życie. Takie, które nie obejmuje ciebie.
Mogła stwierdzić, po jego minie, że nie przejął się jej słowami. Ani trochę.
– Jeśli myślisz, że jestem zachwycony będąc tutaj z tobą to się mylisz. Zapewniam cię, że nie znajduje się tutaj z własnego wyboru.
Jego słowa dotknęły ją.

Żadne z nich wcale a wcale nie lubi się bzykać. Wierzymy im, co nie?

- Cóż, nie cały tak uważasz. - Rzuciła szybkie spojrzenia na okrywającą jego talię tkaninę, pod którą nadal widać było widać, że jest sztywny jak kij.
On ma penisa [nie penisa, tylko Pennywise’a] w talii?

Zerkając na materiał i wybrzuszenie odpowiedział lekceważąco:
- Nie mam nad tym większej kontroli, niż nad moją obecnością tu.
- Cóż, tam masz drzwi .- Powiedziała wskazując je. - Nie uderz się tylko we framugę jak będziesz wychodził.
- Uwierz mi, gdybym mógł odejść - odszedłbym.
Grace zawahała się słysząc jego słowa, rozmyślając nad ich znaczeniem.
- Czyli mówisz mi, że nie mogę sobie zażyczyć abyś odszedł? Albo odesłać cię z powrotem do książki?
- Używając twojego języka - bingo.

Chciałabym bardzo wiedzieć, co by się stało, gdyby spróbował odejść. Piorun by w nich uderzył? Spadłaby na nich straszliwa klątwa? Niestety, aŁtorka nie wyjaśniła.
Pennywise by się obraził i poszedł. I jak by Julian bez TEGO i wybrzuszenia wyglądał?
Nie może wyjść - może tylko dojść... do drzwi, a co myśleliście?  

14 komentarzy:

  1. Czytam i kwiczę.
    Rany to jest durne, kto to wydał? Dlaczego?
    czemu za pisanie takich rzeczy bierze się ktoś, kto boi się słowa "penis" i "wibrator"? Widzę, że z tym orgazmem na sam widok, to nie była parabola. Borze Zielony!

    OdpowiedzUsuń
  2. ja tam podniecenia seksualnego w kręgosłupie nie odczuwam.

    A ja owszem, a ja tak. Czy to znaczy, że coś ze mną nie tak, drogie Bravo?

    Jutro dokończę, to wypowiem się o całości, ale jak na razie bida z nyndzą ten paranormal.

    sileana

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie znam się specjalnie, ale zdaje się, że gdzieś w kręgosłupie czy obok jest ośrodek odpowiedzialny za orgazm. Ja też nie odczuwam, więc trudno mi powiedzieć :)
    No, a czego się spodziewać po paranormalach.

    OdpowiedzUsuń
  4. Będę spamować, trudno. Czcionka się Wam omsknęła po obrazku Cthulhu. I mogę prosić o zmianę na poprzednią, większą? Bo już bardziej powiększyć strony nie dam rady, a te literki są męczące.

    Sileana

    OdpowiedzUsuń
  5. O bogowie, jakie to jest... hm, paranormalne. Trochę szkoda, że nie zdążyłam dorwać tego wcześniej, ale i za to ile kwikania!

    O tak, wyzwolone panie pisarki erotyczne, co to się wstydzą słowa penis. A wątek seksuolożki, to chyba miał być elemęt komiczny.

    Sileana

    OdpowiedzUsuń
  6. Poprawiłam. Nie mam pojęcia, czemu się omsknęło, blogspot mnie ostatnio nie kocha wybitnie. Zmienić całość na jeszcze większe?

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie, tak jest dobrze, przynajmniej dla mnie, dzięki.

    A w ogóle, macie jakiś plan dodawania notek? Bo nie wiem, czy gotować sobie czas, czy raczej cieszyć się z niespodziewajek?

    Sileana

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja ze swojej strony postaram się dołożyć więcej wysiłku, ale po tej książce mózg odmawia mi współpracy. Nie wiem jak reszta zniesie te analizy :) Także pozostawiam decyzję dziewczynom ^^
    Lucyferowa

    OdpowiedzUsuń
  9. Pewnie co tydzień we wtorki. Złych książek raczej nie braknie, chyba że mózg odmówi współpracy. Tego będą jeszcze dwie części, później może coś z innego gatunku, bo ciągłe mordowanie paranormali... przecież wszystkie są pisane od jednego szablonu. No dobra, od dwóch, są jeszcze młodzieżowe w stylu wampir/wilkołak/anioł w liceum.
    Ale przypomniałam sobie "Rozkosze nocy" tej samej aŁtorki i z szokiem odkryłam tam takie słowa jak "członek" i "moszna".

    OdpowiedzUsuń
  10. Kwik, kwik, jakie to książopko złe! Romansidło jak romansidło, schemat jak wszędzie, ale seksuolożka, która mówi TO, jak Silje z SoLL?! No i te wyobrażenia ałtorki, po co ludzie chodzą do seksuologów. Załamać się można.

    OdpowiedzUsuń
  11. Usmialam sie :D Dziekuuje i czekam na wiecej!

    Gayaruthiel

    OdpowiedzUsuń
  12. Selena parsknęła - To nie tak się robi. Musisz powtórzyć jego imię trzy razy.
    Grace wyprostowała się. - Niewolnik miłości, niewolnik miłości, niewolnik miłości.
    Kładąc dłonie na ramionach dziewczyny, Selena spojrzała na nią wściekle - Julian z Macedonii.
    - Och, przepraszam. - solenizantka przytuliła książkę do piersi i przymknęła oczy. - Przybądź i przygarnij me stęsknione ciało do swych lędźwi boski. Julian z Macedonii. Julian z Macedonii. Julian z Macedonii.
    Nic nie poradzę, ale wizualizuje mi się tu Król Julian.


    A mi Krwawa Mary z Supernatural

    Merrik

    OdpowiedzUsuń
  13. Dodaję tego bloga do mojej listy! :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Chwilę serio to jest fragment KSIĄŻKI. takiej co to ktoś ją napisał zaniósł do wydawcy a później zabito wiele drzew aby ją wydrukować... Przepraszam za ten przykład pięknej polszczyzny ale mnie trafił szlag. Naprawdę ktoś to wydał... O borze szumiący...

    OdpowiedzUsuń